Recenzja dysku SSD Transcend PCIe SSD 110S
W domu mym gościło już kilka produktów firmy Transcend:
Trzy pierwsze teksty traktowały o dyskach SSD 2.5’, natomiast czwarty opisywał przenośny, pancerny dysk HDD 1TB.
Dziś natomiast chciałbym przedstawić Wam kolejny dysk SSD, tym razem w formacie M.2 – PCIe 110S o pojemności 256GB. W sprzedaży dostepne są również wersje o pojemnościach 128GB / 512 GB oraz 1TB.
Poniżej znajdziecie specyfikację testowanego produtu:
- Format M.2 – 2280
- Interfejs PCIe NVMe 3.0 x4
- Prędkość odczytu (maksymalna) to 1600MB/s
- Prędkość zapisu (maksymalna) to 800MB/s
- Wykorzystane kości pamięci to TLC
W produkcji tego dysku został wykorzystany interfejs NVMe 3.0 x4, który może i nie jest najszybszy, ale jest za to najbardziej popularny.
Tak jak napisałem wyżej, prędkość odczytu to maksymalnie 1600MB/s, natomiast na rynku znalazłem dyski z takim samym interfejsem o prędkościach odczytu do 3600MB/s oraz analogicznie – zapis w naszym modelu to około 800MB/s, najszybsze dyski na rynku osiągają do 3300MB/s.
Spore różnice prawda? Pewnie można by zwrócić na nie uwagę, gdyby nie to, że nasz dysk kosztuje tylko 170 zł. Uważam, że jest to dobra cena za taką ilość dostępnej przestrzeni. Oczywiście da się kupić tańsze dyski, jednak cena startowa została dobrze ustawiona.
Tak jak jeden z poprzednich dysków brałem typowo pod swojego domowego laba, tak ten tutaj testowałem na swoim laptopie do codziennej pracy – Huawei Matebook D, którego recenzje możecie przeczytać tutaj
Słowo przykre na początek – praktycznie żaden z producentów nie dodaje śrubek do swoich dysków. Dlaczego? Czym mam przykręcić te dyski nie posiadając śrubek w laptopie? To już kolejny kupiony przeze mnie dysk, który nie posiada tak bardzo istotnego dodatku potrzebnego do montażu urządzenia. Co prawda – w swoim laptopie takową śrubkę posiadam, ponieważ jest tam fabrycznie zamontowany inny dysk M.2, ale inne komputery, które używam do labów takich śrubek już nie posiadają. No troszkę słabo, przydało by się je jednak dodawać.
Kości pamięci TLC charakteryzują sie tym, że im bardziej dysk zostanie zapisany danymi tym bardziej będzie on zwalniał z prędkością swojej pracy.
Dla przykladu chciałbym wam pokazać kilka screenów jak to wyglądało podczas testów (Wykorzystamy do tego program AS SSD z testowym plikiem 5GB)
Tak wyglądały wartości początkowe, na pustym dysku. Nawet bez systemu:
Tak już wyglądądały wyniki z zajętością dysku 174GB:
Natomiast końcowy wynik, gdzie miałem zajęte już ponad 224GB prędkości wyglądały tak:
Widzicie wprost gigantyczną różnicę w zapisie na ostatnim screenie? No właśnie.. Prawie 10 razy mniej, co przekłada nam się na prędkość zapisu dwa razy szybciej od typowego dysku HDD. A benefity dysków SSD miały byc takie, że są dużo szybsze od dysków talerzowych.
A to jest całkiem spory problem, ponieważ większość z nas kupuje dyski do codziennego używania i takie wykorzystanie jak widzimy na drugim screenie (ponad 150GB zajętości) jest całkiem realne do wykonania.
A jak to wyglądało podczas moich codziennych testów?
Tak jak napisałem wcześniej dysk ten nie był wykorzystywany przy pracy z labem Windows 10, jednakże standardowej, bardziej domowej. Przy zajętości ponad połowy dysku spadek prędkości nie był tak bardzo zauważalny oraz mogę spokojnie napisać, że kultura pracy była wystarczająca (na typowe, domowe zastosowanie). Jednakże gdybym zaczął pracować choćby z wirtualnymi maszynami – cóż, psioczyłbym na wydajność.
Wiem, że nie kupiłbym tego dysku do użytku, gdzie byłby w 100% używany. Ale do domu? Dlaczego nie. Cena jest przystepna, kultura pracy również… Brakuje co prawda tej śrubki montażowej. Ale jeżeli potrzebujemy odmłodzić nasz komputer albo dołożyć dodatkowe miejsce na gry, to dysk 110S będzie do tego dobrym kandydatem.
Jednakże jeżeli szukamy czegoś do naszego laptopa, aby umieścić na nim kilka wirtualnych maszyn, musimy poszukać innego kandydata.