Na początek pozwolę się przyznać, że będzie to recenzja pisana z pamięci bardziej, ponieważ ostatnie zawirowania w pracy zepsuły mi większość pracy i niestety nie miałem czasu na pisanie recenzji. Więc wybaczcie, jeżeli coś nie będzie się zgadzać…
Więc..
To uczucie, kiedy masz możliwość przetestowania nowego urządzenia, które wcześniej zainspirowało Cię w takim stopniu, że ma się ochotę kupić takowe dla siebie samego.
Dłuższy czas temu, wraz z podkładką chłodzącą Zalmana otrzymałem małą paczuszkę, która przypominała bardziej opakowanie od mp3’ójki niżeli głośniki na Bluetooth. Parę słów na temat opakowania: wykonane było z twardej tektury i raczej by nie było możliwości zniszczenia tak prosto tego opakowania. Jest to plus, ponieważ spotkałem się z innymi opakowaniami (czytajcie plastikowe, bez możliwości normalnego otwarcia / zamknięcia) – które mnie po prostu denerwują. Opakowanie to opakowanie, musi być wielokrotnego użytku.
A po tymże wspaniałym opakowaniu, nadchodzi wnętrze. Wnętrze, które zadziwia. Jej, ładne to jest. Biały kabel połączeniowy w stylu Mac’a i jego kabli, który łączy oba głośniki… Jest krótki. Około 50 cm. Niby to wystarczy. Niby nie. Nic by się nie stało, jak by miał około 80 cm, większe „stereo” sobie zrobimy wtedy. Nie mogłem niestety położyć ich po obu stronach łóżka i zasnąć przy rytmach płytki Massive Attack 😉 Niektórzy by powiedzieli, że dłuższy kabel już będzie się plątał, denerwował długością – to ja odpowiem, że niektórzy producenci robią zwijalne kable, np. w myszkach. Taki trik byłby fajny. Poza tym: kabel i tak się plącze, jest twardy i ciężko go wyprostować. Aby porobić zdjęcia, musiałem na niego położyć 😉
W zestawie jest także i drugi kabel. Można go nazwać ładowarkowym, w końcu tylko NIESTETY do tego służy. Dlaczego producent tutaj nie zastosował połączenia z komputerem poprzez kabel USB ? Była by to miła alternatywa, ponieważ nie każdy sprzęt ma Bluetooth. No dobra, 95% ma. Rzadko, który nie ma – ale to komputery stacjonarne przeważnie nie mają. Można długo pisać na ten temat, aczkolwiek się nie opłaca. Po prostu skwituję to tylko w taki sposób, że kabel działa tylko jako ładowarka. A… I oczywiście NIE dostajemy ładowarki prądowej. Chyba działa zasada, że jak jest coś mobilne, to tylko w taki sposób może być wykorzystywane.
Może teraz o designu tychże głośników. Wyglądają „przyszłościowo”, tak nowocześnie. Wiecie, rozumiecie do czego dążę. Połączenie metalu z farbą i gąbką, aby membran nie uszkodzić z dużym aczkolwiek odpowiednio dużym logiem firmy produkującym. Nie można powiedzieć, że są brzydkie mi się akurat bardzo podobają. Bardzo pasowały do mojego Samsunga podczas testów. Określę to jak kobieta, są stylowe i można kupować jak ktoś patrzy na wygląd.
Zanim przejdę do bardziej tekstów technicznych, napiszę, że miałem z nimi ten sam problem, co z głośnikami XQ Pro, które wcześniej testowałem – mianowicie po wyłączeniu i późniejszym włączeniu jest dźwięk okropnej jakości. Coś jak byście włączyli bardzo niskiej jakości mp3’ójkę na jakimś starym Siemens’ie, który obsługuje odtwarzanie tego formatu. Nie wiem czy to wina sprzętu, czy też połączenia bo miałem problemy na trzech różnych urządzeniach z tą sytuacją. Często pomagało jedynie usunięcie urządzenia i ponowne sparowanie. Jak ktoś mi zarzuci jakąś ideę, dlaczego tak się działo – będę wdzięczny na przyszłość.
A teraz przejdźmy do rzeczy najciekawszej. Jak to gra? Nie gra dołem, ponieważ nie ma głośnika typowo basowego wstawionego, gra środkiem przyjemnie, górą trochę za wysoko oraz zdziebko plastikowo. Kwestia ustawienia Equalizera i grają przyjemnie. Ale powiedzmy sobie szczerze, ile osób ma możliwość poprawnego ustawienia eq oraz czy któryś telefon to w pełni obsługuje (31 punktowy a nie 3 punktowy? 😉 ) Jednak bardziej się stawiam myśli, że często za dużo wymagam od sprzętu, który ma grać w sposób do posłuchania, a nie jarania się jakością dźwięku z niego wychodzącą. Muszę przestawić swój sposób myślenia na bardziej ogólny, dla ludzi a nie dla siebie w kolejnych tekstach 🙂
I teraz nastąpi to, co ja nazywam sklerozą i mogę czasem źle coś napisać, aczkolwiek to wątpliwe: Wiadome jest to, że nie zagra w 40-60 Hz, bo praktycznie żaden nie zagra. Zaczyna brać w okolicach z 100Hz – co zresztą producent podaje w swojej specyfikacji technicznej. Częstotliwości poniżej tej da się usłyszeć w postaci delikatnego brumienia, potem zaczyna grać. Góra obcina się mniej więcej na 15kHz, więcej mało kto jest w stanie usłyszeć. A to, że potrafi zagrać do 20kHz – to wszyscy wiemy gdzie można schować, pokażcie mi człowieka, który słyszy 16kHz i będzie używał takich głośników. Nie popadajmy w idealizm – typowa marketingowa gadka stosowana u wszystkich producentów.
Skończmy z techniczną gadką i podsumujmy to w sposób taki: da się słuchać muzyki na tym, jeżeli się nie wymaga idealnej jakości dźwięku. Można oglądać filmy jeżeli się nie wymaga niskich tonów w tychże filmach. Ogląda się nawet z przyjemnością, ponieważ są dosyć głośne i nie „pierdzą” jak się da je za głośno. Powiem nawet tyle, że na czas testów miałem odłączone moje Logitech’y i używałem tychże małych głośniczków i dało się pracować a tym bardziej słuchać muzyki.
Ale…
Poza tematem w sumie takie ale to będzie – producent zastosował w nich magnes. Ot, można je ładnie przyczepić do metalowych przedmiotów i mogą sobie wisieć, np. na lodówce. Taki fajny trik, szkoda, że nie zrobiłem wam zdjęcia 😉 Tutaj WIELKI plus za ten magnes.
Co do sterowania nie będę się zbytnio wypowiadał, trzy przyciski, które mają różne funkcje zależnie od czasu trzymania. Norma taka.
Czas pracy? Trzymały mi w okolicach 5-7 godzin, nie udało mi się uzyskać 8 godzin deklarowanych przez producenta.
Co do ceny, kosztują w okolicach 140 zł – nie jest to dużo za sprzęt, który jest mobilny, ładnie wygląda, gra a nie pierdzi. Więc kupiłbym bez problemu gdyby nie to, że ja niestety wymagam dużo więcej od sprzętu – wiecie, zboczenie zawodowe.
I tym miłym akcentem, pozwolę sobie zakończyć tą recenzję.
Mam nadzieję, że nie uraził Was za bardzo mój styl pisania 🙂